Akcesoria i gadżety włosomaniaczki do kręconych włosów i nie tylko - AliExpress haul, The Body Shop

Akcesoria i gadżety włosomaniaczki do kręconych włosów i nie tylko - AliExpress haul, The Body Shop

Witajcie:) Dziś chciałabym Wam pokazać moje ulubione gadżety do włosów. Mam włosy falowane/kręcone, więc poświęcam im sporo uwagi i tym samym gromadzę różne akcesoria, które pomagają mi w codziennej pielęgnacji. Jednak w tym wpisie znajdziecie też ozdoby do każdego rodzaju włosów. Większość rzeczy jest z AliExpress, ale z łatwością podobne znajdziecie na polskim rynku.



Drewniany grzebień

Swój drewniany grzebień kupiłam na stronie The Body Shop klik. Kosztował 20 zł i zastąpił mi szczotkę tangle teezer, której używałam przez kilka dobrych lat, jednak wiadomo ząbki się zniszczyły i trzeba było poszukać jakiegoś następcy. Zrobiłam rozeznanie i wiele kręconowłosych dziewczyn pisało, że dobrze im się sprawdza drewniany grzebień, więc i ja się skusiłam. Jak się sprawdza? Bardzo dobrze, nie szarpie włosów, a rozczesuje je zarówno na sucho, jak i na mokro. Ponadto, pomimo moczenia grzebienia, nie odkształcił się on, ani nie zmienił koloru. Wystarczy, że raz na jakiś czas zabezpieczę go oliwką Baybdream i nadal wygląda jak nowy.



Czepek z froty i czepek foliowy


Czepków używam głównie podczas olejowania, ale również, gdy chcę aby maska, której używam na włosy zadziałała intensywniej. Wtedy nakładam jakąś treściwą odżywkę, na to czepek foliowy i na sam koniec czepek z froty. Foliowy czepek, którego używam, był dołączony do maski Biovax.. Pomimo tego, że mam go już ponad rok, nadal dobrze mi służy. Natomiast materiałowy czepek  kupiłam na AliExpress, zapłaciłam za niego 5,50 plus niecałą złotówkę za wysyłkę. Tutaj macie aukcje, z której go zamówiłam. Identyczne widziałam też na Allegro.


Afropick

Ten przedmiot o śmiesznej nazwie służy do unoszenia kręconych włosów od nasady. Nie mogłam go nigdzie znaleźć stacjonarnie, więc przy okazji zakupów w e- zebrze dołożyłam go do koszyka. Kosztował jedynie 4 złote, więc myślę, że warto go wypróbować (w szczególności przy typie włosa 3). Mój jest w całości wykonany z plastiku (dostępny tutaj), widziałam również takie, które mają metalowe ząbki. Używam go na suchych, wystylizowanych włosach.


Denman


To również urządzenie typowo do kręconych włosów. Używam tej szczotki do wczesywania masek i odżywek. Natomiast można go również używać po produkcie do stylizacji w celu nadania równomiernego skrętu i zapobiegnięciu powstania puchu. Tego sposobu jeszcze nie próbowałam, ale wszystko przede mną. Od razu zaznaczę, że nie mam oryginalnego przedmiotu, a jego wersje z AliExpress. Moja podróbka Denmana ma 9 rzędów, a w każdym jest 22 ząbki, kosztowała 12,40 z bezpłatną wysyłką. Tutaj jest aukcja, z której zamawiałam przedmiot. Zarówno oryginalny Denman, jak i wersje nim inspirowane możecie znaleźć stacjonarnie w TK Max.


Masażer do skóry głowy


Tak zwana trzepaczka, wykonana jest z drucików nierdzewnych zakończonych gumowymi kulkami. Podczas jej użycia, rozluźnia się powierzchnia głowy, pobudza krążenie. Ma działanie relaksująco- odprężające. Nie jestem pewna, czy faktycznie wpływa na szybszy porost włosów. Nie mniej jednak masaż tym przedmiotem jest bardzo przyjemny. Ponadto, jest prosty w użyciu, po prostu nasadzamy trzepaczkę na głowę i rozpoczynamy delikatny masaż. Ja swój masażer kupiłam w Tedim za jedno euro kilka lat temu. W Polsce możecie go dostać na Allegro, w Tigerze lub zamówić z AliExpress.


Ozdoby i gumki do włosów


Ostatnim punktem są przeróżne ozdoby i frotki do włosów. Tego typu rzeczy zamawiałam głównie na AliExpress. Teraz ograniczam trochę kupowanie na tym portalu, nie mniej jednak pokaże Wam jakie rzeczy zgromadziłam.

Opaska do włosów czarna klik
Perłowa wsuwka klik 
Aksamitne frotki klik
Spinka ze złotymi drobinkami klik
Spinki z perełkami klik
Frotka z długimi uszami klik








Macie jakieś ciekawe akcesoria lub ozdoby do włosów?

Lwów co warto zobaczyć - atrakcje, informacje praktyczne

Lwów co warto zobaczyć - atrakcje, informacje praktyczne

Bo gdzie jeszcze ludziom tak dobrze jak tu? Tylko we Lwowie. To słowa znanej wszystkim piosenki. Nie będę debatować na temat prawdziwości jej słów, a jedynie chciałabym Was zaprosić na krótkie podsumowanie mojej kilkudniowej wycieczki do Lwowa wraz z informacjami praktycznymi na temat dojazdu, obowiązującej waluty oraz atrakcji i zabytków wartych odwiedzeniaZdaję sobie sprawę, że nie zobaczyłam wszystkiego, ale dzielę się z wami tymi miejscami, które udało się zwiedzić. We Lwowie byłam dobry rok temu, ale dopiero teraz nadrabiam wpisy podróżnicze :) 



Teatr Wielki Opery i Baletu im. S. Kruszelnickiej

Często nazywany po prostu Operą Lwowską. Tutaj do wyboru macie dwie opcje. Możecie udać się na spektakl albo na regularne zwiedzanie (100 hrywien). Ja wybrałam spektakl. Bilet kosztował 80 hrywien (około 12,5 zł) i nie była to najtańsza opcja. Przestawienie po ukraińsku, ale ani chwilę nie byłam znudzona, a wnętrze Teatru jest naprawdę piękne.





Cmentarz Łyczakowski


Miejsce, gdzie spoczywa około 20 tysięcy wybitnych Polaków, wśród których są między innymi Konopnicka, Goszczyński, Banach, Zapolska, Dybowski, Ordon. W południowej części nekropolii znajduję się Cmentarz Orląt Lwowskich. Nazwa ta związana jest z faktem, iż jedną piątą pochowanych tam żołnierzy stanowią chłopcy poniżej 18 roku życia. Spacer po alejkach cmentarza to z pewnością jedno ze wspomnień, które zostanie ze mną na dłużej. Bilet normalny kosztuje 30 UHA.






Rynek


Na rynku uwagę zwracają piękne kamienice, szczególnie kamienica Czarna. W jego centralnym miejscu stoi ratusz, a w każdym narożniku fontanna - studnia z posągami Neptuna, Diany, Adonisa i Amfitryty. Ratusz i starówka zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Polecam na wieczorne spacery.






Punkt widokowy Wysoki Zamek (Kopiec Unii Lubelskiej)

Z punktu roztacza się piękna panorama Lwowa. Wstęp jest darmowy, a miejsce czynne całą dobę.



Świątynie

Warto zobaczyć Katedrę Łacińską, dawny Klasztor Bernardynów, Cerkiew Wołoską, dawny kościół Klarysek, katedrę Ormiańską, Sobór św. Jura oraz dawny kościół Dominikanów.

Skansen Gaj Szewczenki 

To duży 50- hektarowy skansen znajdujący się kawałek od centrum miasta. Jak tutaj dotrzeć? Możecie podjechać tramwajami nr 2 lub 7 do cerkwi św. Piotra i Pawła, a następnie pieszo dojść do celu. Zdradzę wam, że to mój faworyt całego wyjazdu. 





Muzeum farmacji we Lwowie - Apteka pod Czarnym Orłem 

Jedna z najstarszych aptek nie tylko we Lwowie, ale też na Ukrainie. Apteka powstała w 1735 roku i co ciekawe nadal działa. Mieliśmy okazję zobaczyć sale apteczne, laboratorium oraz kawałek trasy podziemnej. Bilet wstępu kosztuje jedynie 15 UHA, także myślę, że warto.






Informacje praktyczne

- do Lwowa możemy dostać się na kilka sposobów: samolotem, autem, autobusem, pociągiem, maszrutką. Jak mówią- do wyboru do koloru. My wybraliśmy opcję pociągu z Przemyśla. O ile dobrze pamiętam, to za bilet w dwie strony zapłaciłam około 70 zł. Myślę, że następnym razem wybiorę opcje dotarcia do Przemyśla pociągiem, następnie do przejścia granicznego w Medyce autobusem, pieszego przejścia granicy i na ostatniej prostej maszrutką do Lwowa.
- chociaż dla wielu może to być szokiem, gdyż Lwów znajduję się nieco ponad 100 km od granicy z Polską, jadąc na Ukrainę należy przestawić zegarki o godzinę do przodu.
- zdumienie mogą również powodować nietypowe kasowniki biletów w tramwajach, wyglądają one trochę inaczej niż u nas, gdyż jest to najzwyklejszy dziurkacz.
- najłatwiej poruszać się komunikacją miejską, bilety są  bardzo tanie (normalny 7 UHA).
- Ukraina nie należy do Unii Europejskiej, dlatego paszport jest niezbędny, aby przekroczyć granicę.
- walutą obowiązującą na Ukrainie są hrywny UAH,  1 UAH to około 0,16 PLN, najlepiej przed przyjazdem zainstalujcie sobie na telefonie aplikację do przeliczania walut.
- ja wymieniałam złotówki na hrywny jeszcze w Polsce, ale nie ma problemu z wymianą waluty w kantorach we Lwowie, a nawet, na miejscu, kurs jest korzystniejszy.
- co do noclegów to wybraliśmy mieszkanie na Airbnb, przy rynku, także wszędzie mieliśmy dość blisko.
- na czterodniowy wyjazd wydałam około 450 zł, wliczając w to nocleg, jedzenie na mieście, bilety wstępu i górę cukierków-jeżeli zastanawiacie się gdzie dobrze zjeść we Lwowie, to zapraszam do lektury tego postu


Byliście kiedyś we Lwowie? A może planujecie wyjazd?




Ulubieńcy i inspiracje czerwca

Ulubieńcy i inspiracje czerwca

Długo po czasie, ale zapraszam was na ulubieńców i inspiracje czerwca. Trochę się tego uzbierało, także zapraszam do czytania. Będzie coś jedzeniowego, kosmetyk, zabieg upiększający, ciekawy podcast, film, pomysł na wycieczkę  oraz kanał ćwiczeniowy na YT.



Podcast Magdy Hajkiewicz o budowaniu nawyków

Uwielbiam nawyki i małe rytuały. O mojej porannej rutynie możecie przeczytać tutaj, a o sobotnich nawykach tutaj. Jednak wprowadzenie nowego nawyku, tak aby został w naszym życiu na dłużej, wcale nie jest takie proste jakby się wydawało. Osobiście, największy problem mam z wprowadzeniem zdrowych nawyków związanych z dietą i aktywnością fizyczną. O ile prawie codziennie znajdę czas, żeby poczytać książkę, pouczyć się hiszpańskiego, wyszczotkować ciało na sucho, to właśnie wprowadzenie codziennych nawyków, które ułatwiły by mi uzyskanie zdrowej sylwetki, jest dla mnie nie lada wyzwaniem. Niestety przez lata wyznawałam zasadę 100 procent albo nic i ciężko mi teraz przychodzi zrozumienie, że drobne potknięcia się zdarzają, bo jestem tylko człowiekiem, a nie maszyną. I nie oznacza to, że jeżeli zjadłam trzy ciastka, to równie dobrze mogę zjeść całą paczkę ponieważ i tak wszystko stracone. Stale poszukuje konkretnych informacji, jak mogę zbudować zdrowe nawyki i z pomocą przyszedł mi odcinek podcastu Jak budować nawyki? Magdaleny Hajkiewicz, który możecie przesłuchać tutaj. Autorka jest psychodietetykiem, prowadzi bloga, podcast, kursy oraz webinary. Znajdziecie u niej mnóstwo wartościowych treści.


Mad Fit


Moje fitnessowe odkrycie zeszłego miesiąca. Z motywacją do ćwiczenia w domu jest rożnie, raz jest zapał, a raz nie ma. Jednak, odkąd odkryłam kanał Mad Fit na YouTubie, jest mi zdecydowanie łatwiej zachować regularność, jej taneczne treningi to prawdziwa petarda. Sprawiają, że uśmiecham się na samą myśl o ćwiczeniach. Zazwyczaj zaczynam od jej dwóch, trzech programów i przechodzę do treningu siłowego. Myślę, że sukces tkwi w połączeniu muzyki z układem, który stanowi wyzwanie, ale jest wykonalny i łatwo nadążyć za prowadzącą. Poniżej znajdziecie jedne z moich ulubionych treningów.










Tonic espresso


Kawa idealna na lato. Jak ją przygotować? Niestety nie posiadam ekspresu, kawiarki, aeropressu, więc po prostu zlewam dwie łyżeczki kawy rozpuszczalnej bardzo małą ilością wody i tak oto powstaje moje "espresso". Następnie do wysokiej przeźroczystej szklanki wsypuje kostki lodu, aż pod sam wierzch i wlewam tonic, tak aby napełnił około trzech czwartych objętości szklanki. Na sam koniec dolewam wcześniej przygotowaną kawę i gotowe. Opcjonalnie możecie dodać plasterek cytryny, pomarańczy lub limonki. Smakuję świetnie i do tego wygląda ciekawie.



Wyjazd nad Jezioro Czorsztyńskie

Zwiedzania Polski ciąg dalszy. Tutaj niedługo pojawi się wpis z podsumowaniem mojej jednodniowej wycieczki z Krakowa do Czorsztyna, która została moim podróżniczym ulubieńcem miesiąca.





Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa


To polski film z 2019 roku, w reżyserii Macieja Kawulskiego. W rolach głównych występują Marcin Kowalczyk, Tomasz Włosok oraz Natalia Szroeder. Jeżeli znajdziecie nieco ponad dwie godziny w piątkowy wieczór, to polecam obejrzeć. Film znajdziecie na Netflixie. Ja byłam naprawdę zaskoczona poziomem filmu, a rola Tomasza Włosoka to prawdziwe mistrzostwo.

Brwi permanentne


W końcu zdecydowałam się na wykonanie makijażu permanentnego brwi. I jak na razie mogę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona. Jako że posiadałam bardzo jasne, niemal niewidoczne brwi, byłam zmuszona co trzy tygodnie chodzić na zabieg henny i regulacji do kosmetyczki. Samej bardzo ciężko było mi nadać odpowiedni kształt, dlatego zdecydowałam się na makijaż permanentny. Jestem już po korekcji, jak tylko brwi całkowicie się zagoją, będę mogła zabrać się za wpis z moimi wrażeniami z zabiegu.


Kremy Nutlove


Zamówiłam te kremy, ponieważ dużo osób na Instagramie bardzo je zachwalało. Mam dusze testera i uwielbiam próbować nowe rzeczy, pomyślałam, że przekonam się na własnej skórze czy rzeczywiście to taki hit. Mam za sobą nieudaną przygodę ze słodkimi sosami 0 kalorii, więc muszę przyznać, że trochę obawiałam się rozczarowania. Jak się okazało zupełnie bezpodstawnie. Zarówno krem coco crunch jak i choco crunch mają przyzwoite składy - nie zawierają oleju palmowego, a są słodzone maltitolem. W tym duecie zdecydowanie na prowadzenie wysuwa się wersja kokosowa, naprawdę smakuję jak rafaello. Kremów używam do owsianki i omletów. Na pewno nie skończy się na jednym opakowaniu, z pewnością zamówię następne.


Pianka do mycia twarzy Feel Free

Bardzo dobry produkt do mycia twarzy, nie wysusza, a jednocześnie daje uczucie czystości. Ma naturalny skład (analiza składu pianki tutaj). Znajdziecie ją w Hebe klik, często można ją dostać na promocji za mniej niż 20 złotych. Myślę, że cena zachęca do wypróbowania.



Zachęcam do podzielenia się swoimi hitami zeszłego miesiąca w komentarzach :)


Bieszczady na trzy dni - informacje praktyczne, przewodnik

Bieszczady na trzy dni - informacje praktyczne, przewodnik

Mówili, rzuć wszystko i jedź w Bieszczady. Dwa razy nie trzeba było mi powtarzać. Na trzydniowy wypad wybrałam właśnie te okolice. Co zobaczyłam, gdzie warto zjeść, gdzie zaparkować auto, przeczytacie o tym w dzisiejszym wpisie.



Dzień pierwszy

Pół pierwszego dnia spędziliśmy w trasie. Po drodze oczywiście cieszyliśmy się pięknymi widokami. Żeby nie marnować czasu, od razu postanowiliśmy pojechać do Wetliny i zdobyć Smerek, a nie do miejscowości w której mieliśmy nocować. Po dotarciu na miejsce zaparkowaliśmy auto pod sklepem ABC, gdzie opłata za parking wynosiła 15 zł za cały dzień postoju. Z parkingu do wejścia do Parku Narodowego trzeba pokonać jeszcze spory kawałek drogi. Jeżeli chcecie, możecie zaparkować auto tuż przed samym wejściem, na poboczu (bez opłat), jednak wiadomo nikt Wam nie da gwarancji, że auto nie ucierpi. Za bilet wstępu zapłaciliśmy 8 zł od osoby (ulgowy 4 zł). Trasa na Smerek w dużej mierze prowadzi przez las, skąd następnie wychodzi się na Przełęcz Orłowicza i stamtąd już prosta (no dobrze, wcale nie taka prosta) droga na Smerek. Jak dla mnie, jako początkującej, wejście na szczyt nie wymagało jakiegoś nadzwyczajnego wysiłku, ale nie powiem, parę razy musiałam przystanąć i odpocząć. Po nacieszeniu się widokami ze szczytu i zejściu na dół postanowiliśmy coś zjeść. Cała trasa na szczyt i z powrotem zajęła nam około trzech godzin, wliczając w to przerwy na jedzenie oraz czas na zachwyt nad Bieszczadami. Wracając do jedzenia, to postanowiliśmy spróbować słynnych naleśników gigantów serwowanych w Chacie Wędrowca. Tak się składa, że ta restauracja znajduje się zaledwie parę metrów od parkingu ABC. Skusiliśmy się na naleśniki w wersji z kremowym waniliowym twarogiem i jagodami, zwieńczone kwaśną śmietaną i posypane cukrem pudrem. Jako że byliśmy bardzo głodni, wzięliśmy naleśnika o średniej wielkości i trochę źle zmierzyliśmy siły na zamiary, ponieważ w połowie jedzenia okazało się iż nasze żołądki protestują z przejedzenia. No cóż, resztę zabraliśmy na wynos i zjedliśmy na śniadanie następnego dnia. Także myślę, że mały naleśnik z łatwością zaspokoiłby nasz wilczy apetyt. Polecam spróbować, jeżeli będziecie w okolicy, bo są to produkty regionalne z unikatową recepturą.





Dzień drugi

Na drugi dzień zaplanowaliśmy wejście na Tarnicę,  najwyższy szczyt Bieszczad po polskiej stronie. Po wczorajszym dniu nabraliśmy apetytu na więcej. W dalszym ciągu nie czuliśmy się na siłach aby atakować trudniejsze trasy, więc wybraliśmy najłatwiejszy szlak niebieski z miejscowości Wołosate. Jeżeli jesteście bardziej zaprawieni w chodzeniu po górach, to możecie wybrać trudniejsze trasy, które są podobno jeszcze bardziej malownicze. Mam tu na myśli szlak czerwony Ustrzyk Górnych lub szlak żółty (łączący się później z niebieskim) z Mucznego. Tutaj ponownie zostawiliśmy auto na parkingu kilkadziesiąt metrów od wejścia do parku (cena za cały dzień postoju to 18 złotych) i wyruszyliśmy w drogę. Tak jak w środę, zapłaciliśmy 8 złotych za bilet wstępu. Tutaj wejście i zejście zajęło nam trochę dłużej (około czterech godzin w tym czas wliczony na zachwyty), a i sama trasa wymagała większego wysiłku. Po zakończonej wspinaczce ciężko było nam znaleźć nam jakaś dobra restauracje, gdyż kolejne dwie, do których skierowaliśmy swe kroki były zamknięte (z powodu koronawirusa), więc w końcu bardzo głodni postanowiliśmy zatrzymać się na obiad w jakimś barze przy drodze, którego nazwa nie zapadła mi w pamięci. Porcje były spore, a jedzenie nie najgorsze. Nie był to jednak poziom naleśnika giganta. Dzień zakończyliśmy podziwianiem zachodu słońca nad Jeziorem Solińskim. Mieliśmy to szczęście, że od naszego domku do brzegu jeziora było zaledwie kilkanaście metrów. I co najważniejsze oprócz dwóch wędkarzy nie było tam nikogo.







Dzień trzeci

Ostatni dzień postanowiliśmy spędzić bez pośpiechu. Rano po zjedzeniu śniadania, czytałam książkę na bujanej ławce przed domkiem. Potem postanowiliśmy rozejrzeć się po Zawozie miejscowości, w której wynajęliśmy domek. Po długim spacerze wzdłuż jeziora spakowaliśmy się do auta i udaliśmy się na punkt widokowy w Polańczyku, znajdujący się nieopodal. Stamtąd pojechaliśmy na zaporę w Solinie. Zjedliśmy kawałek dobrej pizzy bieszczadzkiej z żurawiną i oscypkiem sprzedawanej przed wejściem na tamę. Ciężko było nam się rozstać z Bieszczadami, ale na pewno nie był to nasz ostatni raz w tej okolicy.








Lubicie Bieszczady? Którą porą najbardziej?

Copyright © 2014 Better Me , Blogger